Dziewięcioletni Ashton odzyskał właśnie przytomność. Chłopiec był zdezorientowany i nie wiedział gdzie się właśnie znajduje. Przestraszył się bo był w jakimś opuszczonym, ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu gdzie w dodatku strasznie śmierdziało przez co blondynowi zrobiło się niedobrze, a światło w pomieszczeniu dawało tylko małe okienko. Do jego oczu napłynęły łzy, które chwilę później wypłynęły na policzki. Bał się i chciał znaleźć się jak najszybciej w ramionach matki gdzie czuł się najbezpieczniej. Mały Irwin podniósł się do siadu i oparł się o chłodną ścianę. Podkulił nogi i objął je, oparł głowę na kolana i zaczął cicho łkać.
Chłopiec nie wiedział ile już tak siedzi ale zaczęło robić mu się
zimno. Ashton trząsł się jak galareta. Postanowił wziąć się w garść, więc wstał
i zaczął poszukiwać czegoś by się stąd wydostać. Nie chciał tu umierać, był
mały ale miał taką świadomość. Po pewnym czasie usłyszał kroki, więc pobiegł w
ciemny kąt. Po chwili drzwi otworzyły
się z wielkim hukiem przez co chłopiec się przestraszył.
– Gdzie jesteś gówniany bachorze?! –
usłyszał donośny głos przez co był w jeszcze większym strachu. – Pokaż się! – piwnooki chłopczyk zakrył rękoma uszy by nie słyszeć krzyku. – O tu jesteś! – usłyszał koło siebie, więc podniósł wzrok na wysokiego, dobrze
zbudowanego mężczyznę z tatuażami. Podniósł chłopca jedną ręką za ubranie.
Ashton zaczął się wyrywać przez co wkurzył bandytę. – Przestań się szamotać gówniarzu!
Chłopiec przestraszył się jeszcze bardziej lecz nie poddawał i ugryzł
mężczyznę w rękę przez co ten syknął. Mały Irwin skorzystał z okazji i wyrwał
się z uścisku, a potem zaczął uciekać. Chwilę później Ash poczuł wielką dłoń na
swoim karku, która mocno się zacisnęła. Chłopiec krzyknął z bólu, który sprawił
mu gangster.
– Proszę cię … puść … mnie – wyjąkał
przerażony chłopiec.
– Zamknij się szczylu i nie bądź pizdą, nie becz! – wykrzyczał mężczyzna a chwilę później uderzył młodego Irwina w
twarz.
Ash ponownie krzyknął z bólu i zamknął oczy. Z jego wargi i nosa
zaczęła sączyć się krew. Chłopiec poddał się bo wiedział, że i tak nie ma szans
z rosłym mężczyzną. Gangster wziął pod pachę dziewięciolatka i ruszył przez
długi korytarz prowadzący do wielkiego magazynu. Chwilę później mężczyzna puścił
chłopca, a ten upadł na kolana. Syknął z bólu, a gangster pociągnął go za bluzę
by ten wstał. Ashton zaczął rozglądać się i zobaczył grupkę dorosłych ludzi i dwie
dziewczynki, jedna była bardzo mała, a druga była w mniej więcej wieku Ashtona.
Po chwili rozpoznał w jednej swoją dwuletnią siostrzyczkę, a drugą kojarzył zaś
z widzenia. Nie był pewien czy to była Rosalie jego sąsiadka z naprzeciwka. A
potem zobaczył swoją ciężarną mamę i ojczyma.
Chłopczyk nie wiele myśląc zaczął biec w ich kierunku. Usłyszał krzyk,
a potem huk ale nie przejął się tym bo chciał się znaleźć jak najszybciej przy
rodzicielce.
– Mamo! – krzyknął i wtulił
się w blondynkę. Kobieta z przerażeniem popatrzyła na syna, którego chwilę
później od siebie odsunęła.
– Ashton nic ci nie jest?! –
zapytała przejęta i popatrzyła na jego opuchniętą i zakrwawioną twarz. Chłopiec
pokręcił przecząco głową. – Ty
pieprzony bydlaku! – krzyknęła w
stronę siedzącego mężczyzny. – To
tylko dziecko i nie powinniście w to wszystko go mieszać!
– Zamknij się złotko! –
odezwał się szef gangu, ten który właśnie siedział. – Sama go w to wplątałaś razem z tym swoim kochasiem – zaśmiał się. – Wisicie mi kasę, a chłopak idealnie się nada by spłacić was!
– Nie pozwolę ci na to! –
Anne Marie podeszła do gangstera i uderzyła go z liścia w twarz.
– Myślisz, że mnie to zabolało?! –
brunet zaśmiał się. – Ale ciebie
zaboli to! – gangster wyciągnął broń
i strzelił w stronę męża kobiety. Dawkins padł martwy z raną w głowie, a krew
sączyła się powoli.
Mała Lauren rozpłakała się w niebogłosy, a Ashton podszedł do niej i ją
objął. Sam był w strachu ale musiał wspierać swoją małą siostrzyczkę, którą
kochał. Chłopiec nie wiedział, że jego rodzice popadli w takie kłopoty.
– Dlaczego to zrobiłeś, Irwin?! –
do oczu kobiety napłynęły łzy. –
Nienawidzę cię ty bydlaku!
– Bo miałem taki kaprys, złotko –
mężczyzna wstał i poszedł do blondynki, chwycił ją mocno za brodę by ta
popatrzyła mu w jego piwne oczy. – W
końcu wyrównam z tobą rachunki.
– Nic ci nie jestem winna! –
wykrzyczała mu kobieta prosto w twarz.
„Kurwa! Jak ja kiedyś mogłam być jego żoną?!” – upomniała się kobieta w myślach. Anne Marie była nastolatką gdy
zakochała się w starszym o parę lat chłopaku. Wtedy imponowała jej jego
tajemniczość, brutalność i kryminalne powiązanie. Lecz po ślubie mężczyzna
znęcał się nad nią, a gdy dowiedziała się o ciąży to uciekła od niego
zabierając mu pokaźną sumę pieniędzy. A najgorsze w tym wszystkim było to, że
jej syn był bardzo podobny do ojca. Kochała Ashtona ale przez przeszłość z jego
ojcem nigdy nie pokazała mu tego. Choć chłopiec z wyglądu był podobny do niego
to z charakteru był aniołkiem.
– Uciekłaś ode mnie i ukradłaś mi pieniądze, a tego ci nie zapomnę! – piwnooki szatyn chwycił chłopca za
ramię i szarpnął nim. – I do tego
puszczałaś się na prawo i lewo z kim popadnie, a ten tu to dowód na to! – kobietę sparaliżowało gdy Anthony
Irwin przyłożył broń do głowy jej syna. –
Zabierz dziewczynki, zawsze się nam jakoś przydadzą – uśmiechnął się, a dwaj goryle Irwina zabrali je, lecz ta starsza
wyrwała się i zaczęła uciekać. Po chwili było słychać strzał. Ośmioletnia
dziewczynka padła ranna. Na szczęście nie tak poważnie jak to wyglądało. Kula
drasnęła ją w biodro, ale z przerażenia dziewczynka straciła przytomność. – Co wyście kurwa zrobili?! Dobra
zostawcie ją – westchnął. – Teraz
zajmiemy się wami – Tony popatrzył
na byłą żonę i jej syna. – Mam go
zabić, czy zgodzisz się na to by to on spłacił za ciebie dług? A mam wobec
niego dużo planów – mężczyzna się
zaśmiał.
– Zrobię wszystko tylko nie krzywdź naszego syna – powiedziała zapłakana kobieta.
– Coś ty powiedziała?!
– Ashton jest twoim dzieckiem, Anthony – wyznała blondynka. –
Uciekłam bo nie mogłam pozwolić ci na skrzywdzenie naszego dziecka!
Potem nawiązała się kłótnia pomiędzy dawną parą. Ash w pewnej chwili
wyrwał się ojcu, co zauważył to jeden z goryli. Wyciągnął broń z zamiarem
oddania strzału w stronę chłopca lecz kula nie trafiła w małego Irwina, tylko w
jego matkę. Anne Marie widząc zaistniałą sytuację zasłoniła go swoim ciałem,
kula trafiła ją w brzuch.
Od tej pory żadne słowa, ani krzyki nie docierały do małego Irwina. Był
tak sparaliżowany, że nie potrafił się nawet poruszyć. Po chwili się opamiętał
i podbiegł do rannej mamy. Kobieta lekko się uśmiechnęła i położyła skrwawioną
dłoń na policzku Ashtona.
– Uciekaj! – wykrzyczała
krztusząc się. – Pamiętaj, że cię
kocham synku – wyszeptała a chwilę
później jej ręka bezwładnie opadła.
Ash przytulił się do umierającej matki z płaczem. Chwilę później
chłopiec wpadł w szał, nie wiedział co z sobą zrobić. Bał się, ale chciał
posłuchać ukochanej rodzicielki. Wziął się w garść, podniósł się z klęczek i
zaczął uciekać. Będąc już przy drzwiach poczuł ból w plecach i upadł. Był
przytomny ale nie potrafił się ruszyć bo potworny ból mu to uniemożliwiał.
Po jakimś czasie usłyszał syreny, a chwilę później w magazynie zrobiło
się wielkie zamieszanie. Do Ashtona podbiegł młody ratownik.
– Ten chłopiec jeszcze żyję! –
krzyknął medyk, a chwilę później Ash odpłynął …
Komentarze
Prześlij komentarz